Moja poprzednia zabawa z fotografią otworkową nie przyniosła mi zbyt dużo satysfakcji i ciągle czułem potrzebę kolejnej próby. Okazja nadarzyła się przypadkiem. Mój zapas arkuszy 9x12 dość ślamazarnie się kurczył, a nieubłagany termin przydatności zaczął się oddalać w przeszłość. Przeglądając aukcje na portalu eBay natrafiłem na ręcznie robiony aparat otworkowy, wyglądający tak profesjonalnie i w dodatku w tak przystępnej cenie, że nie mogłem się oprzeć. I tak doszło do tego, że kupiłem OnePin.
Jak zapewnia producent korpus aparatu (o wadze 690g) wykonany jest z mocnej sklejki używanej w budowie łodzi, natomiast przód z aluminium. Aparat z wewnątrz i zewnątrz malowany jest sześcioma warstwami czarnej farby matowej i półmatowej. Dwie poziomice zamontowane w korpusie umożliwiają pozycjonowanie aparatu zarówno w pionie jak i w poziomie. Możliwość mocowania na statywie zapewnia gniazdo ¼”. Migawka, jak w przypadku praktycznie każdego otworkowca, realizowana jest za pomocą dekielka obiektywu umocowanego w gwintowanej tulei 49mm. Pozwala to także użyć szerokiego spektrum filtrów. Uchwyt aparatu to kawałek walca wykonanego z prawdziwego drewna.
Aparat sprzedawany jest bez kaset. Musimy mieć także świadomość, że konstrukcja dostosowana jest do nowego typu kaset i nie możemy myśleć o używaniu np. przedwojennych kaset Agfa. Ja z powodzeniem korzystam z podwójnej kasety FIDELITY ELITE. W tym miejscu dochodzimy do najbardziej kontrowersyjnego rozwiązania – sposobu mocowania kaset: to dwie śruby z gniazdem typu „philips” blokujące kasetę w korpusie za pomocą dwu, aluminiowych, dużych podkładek. Bardzo to zaburza profesjonalny wygląd i estetykę aparatu. Producent dostarcza także dwa wałeczki drewniane (wyglądają jak części do montażu mebli) służące do mocowania specjalnych kaset z filmem 120 (tzw. Graflock Back Mount).
Ten sam korpus aparatu może być użyty do arkuszy 4x5” po zastosowaniu innej kasety.
Fotograficzne parametry są następujące:
* Ogniskowa 50mm
* Wielkość otworka 0,2 mm
* Przysłona F-250
* Kąt widzenia zależny od stosowanego materiału światłoczułego. Dla klisz 9x12 wynosi 112 stopni.
* Ogniskowa 50mm
* Wielkość otworka 0,2 mm
* Przysłona F-250
* Kąt widzenia zależny od stosowanego materiału światłoczułego. Dla klisz 9x12 wynosi 112 stopni.
Jak zatem w sposób łatwy iw dodatku precyzyjny ustalić parametry ekspozycji, czyli w zasadzie jedynie czasu naświetlania? Na pewno nie za pomocą tradycyjnego światłomierza, bo te nie znają takiej przysłony, jako że nie zna jej żaden obiektyw. Przysłona 32 to maksymalna liczba jaką widziałem wygrawerowaną na pierścieniu obiektywu. Mamy jednak rozwiązanie. To aplikacja Pinhole Assist na iPhone. Po ustaleniu parametrów aparatu oraz czułości materiału dokonujemy pomiaru światła i w wyniku otrzymujemy czas naświetlania. Aplikacja ma także wbudowany „minutnik” co pozwala łatwo odmierzyć czas ekspozycji po dokonaniu pomiaru.
Tutaj jedna uwaga. Często w fotografii otworkowej mówi się o „efekcie ducha”. Ponieważ czas naświetlania jest długi możemy np. powoli przejść przed otwartym obiektywem i pojawimy się na zdjęciu w różnej postaci. Jednak nieumiejętne odsłanianie lub zasłanianie obiektywu dekielkiem może, zwłaszcza w przypadku wysokoczułego materiału i dobrego oświetlenia przekładającego się na krótki czas naświetlania, wywołać ten sam efekt. Przydarzyło się to i mnie na jednym z niżej prezentowanych zdjęć, gdzie rolę ducha odegrała moja dłoń.
Wszystkie zdjęcia wykonane są na materiale FOMAPAN 400 w miarę pogodny dzień. Do wywołania użyłem Rodinal R09 1:50. Jak widać zdjęcia wykazują dość spore winietowanie oraz stosunkowo małą ostrość, choć moim zdaniem większą w porównaniu z dużo technologicznie późniejszym Kodak Instamatic (format 126).