Kiedy zobaczyłem pierwszy raz ten aparat był on dla mnie sporym zaskoczeniem. Jak tak konserwatywna firma zdecydowała się na poważny krok w kierunku nowoczesności i zbudowała najbardziej zaawansowany, kompaktowy aparat dla formatu APS? Zaprezentowany w 2000 roku na targach Photokina pod względem funkcjonalności i możliwości przebijał konkurencję. W zasadzie mógł z tym aparatem konkurować CANON IX lub nieliczne, zaawansowane modele NIKONa. Patrząc na to z historycznego punktu widzenia mam wrażenie, że Leica dużo szybciej weszła w format APS niż w fotografię cyfrową. O tyle to dziwne, że aparat APS w pełnej krasie jest mocno elektroniczny i dużo mniej mechaniczny. Nie bardzo mi się chce wierzyć, że C11 to produkt Leica od podstaw. Raczej wróżę tu współpracę z bardziej na tym polu zaawansowaną firmą jak np. było to w przypadku pracy na konstrukcją cyfrową, gdzie Leica nie ukrywała związków z Panasonic. Także mocno zastanawiający jest fakt, że C11 to jedyny model Leica dla APS i jak z rozgłosem się pojawił, tak w milczeniu zniknął. Intryguje także to, że Leica nie rozwinęła projektu C11 na inne swoje, przyszłe pomysły tylko opracowała całkiem nowe. Mam takie wrażenie, że Leica zleciła komuś projekt do poskładania na bazie wstępnych koncepcji.
Aparat sprzedawany był razem z futerałem. Nic w tym dziwnego, ale to jedyny futerał w postaci plastikowego pudełka jaki widziałem. Poza zwyczajową obsługą typowych funkcji APS (data, czas, parametry ekspozycji) C11 dawał dość unikalną możliwość MRC – czyli pozwalał na zmianę kasety na inną przed naświetleniem wszystkich klatek. Można było zatem mieszać, w zależności od potrzeb, czułościami materiału czy np. wersją kolorową i czarno białą.
Poza tym pozostałe możliwości wydają się być typowe.
• Obiektyw 1:4,8-1:9,5/23-70 mm zoom (odpowiednik 35-105 dla 135)
• Autofocus na bazie podczerwieni
• Obsługa filmu APS w czułościach od 25-3200 ASA
• Wewnętrzny pomiar światła centralnie ważony
• Migawka 1 – 1/600 sek.
• Celownik wirtualny zmieniający proporcje w zależności od wyboru formatu APS (C, H, P)
• Wbudowana lampa błyskowa z zasięgiem 2m dla 100ASA. Nieco irytujące jest to, że otwiera się do stanu gotowości zawsze po włączeniu aparatu.
• Tryby pracy: redukcja czerwonych oczu, wymuszanie i wyłączanie pracy lampy błyskowej, ostrość na nieskończoność (panorama), doświetlenie przy świetle z tyłu. Wybrany tryb pracy jest kasowany po zrobieniu zdjęcia.
• Zasilanie z jednej baterii CR2
• Autofocus na bazie podczerwieni
• Obsługa filmu APS w czułościach od 25-3200 ASA
• Wewnętrzny pomiar światła centralnie ważony
• Migawka 1 – 1/600 sek.
• Celownik wirtualny zmieniający proporcje w zależności od wyboru formatu APS (C, H, P)
• Wbudowana lampa błyskowa z zasięgiem 2m dla 100ASA. Nieco irytujące jest to, że otwiera się do stanu gotowości zawsze po włączeniu aparatu.
• Tryby pracy: redukcja czerwonych oczu, wymuszanie i wyłączanie pracy lampy błyskowej, ostrość na nieskończoność (panorama), doświetlenie przy świetle z tyłu. Wybrany tryb pracy jest kasowany po zrobieniu zdjęcia.
• Zasilanie z jednej baterii CR2
Przedstawione niżej zdjęcia wykonane były na KODAK Advantix 400 i wywołane w Rollei C41. Skanowanie zrealizowałem na EPSON V750. Jak widać pozytywy wykazują duże problemy z ostrością jak i z kolorami. Co do ostrości trudno mi określić, czy jest to problem aparatu czy skanowania. Maska daje silnie różowe odcienie. Natomiast wyraźnie widać, że materiał (w końcu ponad 20 letni i w dodatku wysokoczuły) lub aparat nie dawały sobie zupełnie rady na silnym słońcu i śniegu. Ale to raczej cecha starych filmów i traktowania przez nich śniegu (zobacz testy KODAK Advantix).
Ocena techniczna sprzętu wymaga zatem dalszych testów na innym materiale.