Aparat ten trafił w moje ręce w nienajlepszej kondycji. Obudowa była z dużą ilością zarysowań o różnej wielkości. Zwrócił jednak moją uwagę dzięki logo umieszczonym na górnej części obudowy aparatu. Jak nic z daleka przypominało to logo ZEISS-a, choć z bliska już można było odczytać, że to „BRAUN NURNBERG”. No cóż – może te dwie niemieckie firmy przyjaźniły się na tyle aby podobieństwo logo nie było problemem. Trudno określić wiek aparatu, ale posiłkując się wzmiankami w Internecie można założyć, że jest to produkt z ok. 1980 roku. Nie jest to oczywiście aparat wykonany w Niemczech, bo firma BRAUN zakończyła produkcję w końcu lat 60tych. Jest to chiński produkt sygnowany logiem niemieckiej firmy ale tak naprawdę nie mający wiele wspólnego z naprawdę ciekawymi i dobrymi produktami z wcześniejszych lat.
Aparat ten to plastikowa konstrukcja ze stałą ogniskową, przysłoną i czasem przeznaczona do fotografowania na filmie typu 135 w kasecie. Ostrość też jest ustawiona na stałe zatem jedyne co można zrobić to wycelować i nacisnąć spust migawki. No jednak nie tylko.
Po pierwsze do dyspozycji mamy wbudowaną lampę błyskową zasilaną dwoma bateriami AA, której praca inicjowana jest przełącznikiem na przedniej ścianie obudowy. Obiektyw chroniony jest zasuwą, której zamknięcie uniemożliwia wykonanie zdjęcia. Aparat ma także zabezpieczenie przed podwójną ekspozycją, ale co nieco szokujące – ma specjalny przycisk „M.E” pozwalający naświetlać jedną klatkę wiele razy. W tak prostym aparacie nigdy czegoś podobnego nie spotkałem. W przeważającej ilości prostych i zaawansowanych konstrukcji przycisk pozwalający zwinąć film do kasety umieszczony jest na spodzie pokrywy. W tym rozwiązaniu jedna znajduje się w górnej części, niedaleko wizjera i kółka przesuwu filmu. Licznik zdjęć znajduje się na górze obudowy i zeruje się automatycznie po otwarciu pokrywy.
Nieco zaskakujący jest także sposób umieszczenia kasety w aparacie. Jest ona dodatkowo przytrzymywana przez specjalną ramką co może wynikać z tego, że przesuw filmu realizowany jest za pomocą szpuli tylko z jedną zębatką. Także zakładanie filmu nieco dziwi. Szpula odbierająca w zasadzie nie ma zębatki ciągnącej perforację, a jedynie niskie wypustki. Tak, że sposób przesuwania filmy sprawia wrażenie, iż odpowiada za to jedna zębatka odmierzająca szerokość klatki i wpychająca film na szpulę odbierającą.
Poniższa galeria zdjęć została wykonana opisanym aparatem na ponad 40-letnim negatywie FOTO64/65 wywołanym w Rodinal (1+25).