Przeglądając moje fotograficzne zasoby trafiłem na aparat ADOX. W sumie to byłem zaskoczony, że ADOX produkuje aparaty. Ta firma kojarzyła mi się jedynie z materiałami światłoczułymi.
To co na pierwszy rzut oka przykuwa uwagę to sygnowanie obiektywu. Aparat ADOX Polo (tak na marginesie nigdzie na korpusie nie ma oznaczenia typu tego aparatu) wyposażony jest w obiektyw ADOXAR 1:3.5 o ogniskowej 45mm. To co jednak szokuje i jest to chyba jedyny taki aparat na świecie, to umieszczenie na obiektywie tekstu: „Dr. C. Schleussner Frankfurt a. M.”. Czyli nazwisko z tytułem i miasto producenta. Bardzo to niemieckie.
Model, który posiadam to Polo (były jeszcze Polo 1 i Polo 1S), którego produkcję rozpoczęto w 1960 roku. Konstrukcja aparatu jest dość solidna z dominacją plastiku. Zgodnie z tym co można przeczytać w sieci prawie każdy ADOX po latach traci logo z przedniej ściany korpusu i pozostają widoczne jedynie dwie tajemnicze czarne kropki. Jak zatem poznałem, że to ADOX? Oczywiście po obiektywie, ale także po naklejcie na wewnętrznej stronie klapki korpusu „reklamującej” ADOX Film. Bardzo to w stylu pomysłu Agfa z ich aparatów.
Aparat ma manualnie ustawianą ostrość w zakresie 1m do nieskończoności. Przysłonę można ustawić od wartości 3.5 do 16, przy czym wyróżniona kolorem czerwonym jest f/8 sugerująca jakąś metodę wyboru głębi ostrości, bowiem odległość w wartościach 2 i 6m też oznaczona jest na czerwono.
Migawka obsługuje czas B, 1/30, 1/60 i 1/125, a spust migawki działa dość pewnie. Aparat posiada zabezpieczenie przed podwójną ekspozycją. Naciąg filmu i migawki to bardzo wygodny, szybki lewar na kciuk. Aby mieć pewność jaki film założyliśmy do środka na pokrętnie zwijania filmu do kasety możemy ustawić czułość skalowaną w ASA i niemieckim DIN. Samo zwijanie do kasety realizowane jest po wciśnięciu przycisku blokady na spodzie korpusu. Licznik „zerujemy” ręcznie po załadowaniu filmu i odlicza on ilość wykonanych zdjęć „w dół” (czyli informuje, ile zdjęć zostało). Celownik jest bardzo prosty, a stwierdzenie dokładności i pola widzenia jest raczej mało możliwe. Na obiektywie znajduje się gniazdo synchronizacji z lampą błyskową, którą można umieścić w tradycyjnych szynach na górze korpusu.
Zdjęcia testowe wykonałem na ponad czterdziestoletnim negatywie SVEMA FOTO 64 wywołanym w R09, 1+25, 20C. Założyłem czułość negatywu 12 ASA. Jak widać sam negatyw utrzymał dobrą światłoczułość choć i ziarno jak i kondycja emulsji na niektórych kadrach są dalekie od normy. To co rzuca się w oczy, to, mimo że stosowałem zewnętrzny dalmierz zdjęcia są mocno nieostre zwłaszcza przy mniejszych wartościach przysłony. Przy większych widać z kolei wyraźnie, że obiektyw kocha winietowanie. No cóż – zabawka i na tym chyba należy skończyć ten opis.