Może to wydawać się dziwne ale jako fotografujący od ponad 60 lat czasami wpadam w tryb myślenia historycznego. No jak dawniej wykonywało się zdjęcia o długim czasie ekspozycji bądź dbało o to, aby naciśnięcie migawki nie spowodowało drżenia aparatu? Bardzo prosto - używało się wężyka spustowego. Mało tego. Istniały komplety składające się z wężyka spustowego i małej maszynki, które w zestawie tworzyły ... samowyzwalacz.
Jak na dzisiaj znam tylko jeden typ aparatu cyfrowego, który hołdując tradycji, dalej pozwala użyć wężyk spustowy np. sprzed 50 lat. Jest to LEICA M (np. M11).
Gdy stanąłem przed potrzebą zastosowania wężyka spustowego w moim CANON 6D wpadłem w tradycyjne myślenie i pułapkę: no jak do spustu tego aparatu wkręcić wężyk? Okazało się, że się da, ale nie do spustu i nie tradycyjny, a elektroniczny. Tak oto właśnie doszło do kupna produktu Newell RS-80N3, który oczywiście realizuje więcej funkcji niż tradycyjny, mechaniczny wężyk.
Po zainstalowaniu baterii i podłączeniu do aparatu mamy do dyspozycji sprawny spust na giętkim łączu.
Jednak to urządzenie jest też programowalnym pilotem. Możemy np. realizować serię zdjęć w zadanych odstępach czasu i przez zadany okres, aby fotografować rozwijający się kwiat: